poniedziałek, 8 lipca 2019

WSTĘP



#Pines

Pokłóciłem się z wujkiem Stankiem - znowu. Kazał mi samemu sprzątać ten jego zagracony strych. Ech... Gdyby chociaż było tu mniej gratów lub przestrzeni... Ale oczywiście życie musi mi iść na przekór, czyli w cholerę duże pomieszczenie, w cholerę dużo starych, bezużytecznych rzeczy i - oczywiście - muszę je wszystkie przejrzeć, żeby nie wyrzucić tych nielicznych, uwielbianych przez Wujaszka gratów, których i tak już nie używa od paru ładnych lat.

No nic, trza zakasać rękawy i brać się do roboty! Im mniej narzekania, tym szybciej się z tym uwinę! Oby ta nadzieja nie była złudna...

Zacząłem wchodzić po starej, drewnianej drabince prowadzącej na strych. Gdy uniosłem lekko klapę w górę, moje nozdrza natychmiast tego pożałowały. Mimo, że nie posiadam żadnej alergii na pyłki, miałem ochotę kichnąć. Nienawidzę zbyt wielkiej ilości kurzu. Ale to chyba tak jak wszyscy, no nie?

Otworzyłem klapę w pełni i wszedłem na strych.

W pomieszczeniu było ciemno, a to oznaczało tylko jedno - sterta kartonów zasłaniała niewielkie okno po drugiej stronie pokoju, a ja musiałem przedrzeć się przez pole pułapek na myszy. Zapaliłem szybko latarkę i zacząłem dokładniej przyglądać się graciarni. Pudła, kurz, pajęczyny i gdzieniegdzie porozrzucane luzem kartki i niewielkie duperele, które walały się dosłownie wszędzie. Białe prześcieradła okrywały kilka nieszczelnie pozamykanych stert kartonów, co dla mnie było w tym momencie błogosławieństwem z niebios, bo być może nie będę musiał szorować na błysk każdego z osobna przedmiotu.

Prędko na zapas upewniłem się, czy moje jedyne wyjście jest bezpieczne od zatrzaśnięcia się, gdyż szkoda by było, gdybym został tutaj zamknięty. Nikt nie mógłby mnie stąd uwolnić przez cały dzień. Wujek Stan śpi, Ford poszedł do lasu by go zbadać po raz setny, Meb razem z Nabokim poszli do Cuksy, albo do Grubej. Jeden pies. A Soos z Wendy mają dziś wolne i poszli nad jezioro. Super. Wszyscy mają zdecydowanie lepsze zajęcia niż Dipper. Dlaczego nie mogłem iść z wujem Fordem? Przecież nie byłbym piątym kołem u wozu i jestem tego pewien. Jak pożyczał ten dziennik*, to mogłem zażądać zabrania mnie ze sobą, ale cóż, za głupotę trzeba płacić.

Zakasałem rękawy czerwonej, przydużej bluzy i poprawiłem swoją biało-niebieską bejsbolówkę z sosną, którą dostałem od Stana cztery lata temu, gdy po raz pierwszy razem z Mebel przyjechaliśmy do Wodogrzmotów. Była za każdym razem pod pieczą Wendy, kiedy musiałem wracać do Kalifornii.

Podszedłem do jednej z kilku stert pudeł przykrytych zakurzoną płachtą i pociągnąłem materiał w swoją stronę, zrzucając go. Kurz zaczął wirować w powietrzu, a ja w końcu nie wytrzymałem i nieopanowanie kichnąłem.

Ach, ten cholerny kurz...


#Gleeful

Razem z moją siostrą Mabel, dowiedzieliśmy się o przybyszu, który ma późnym popołudniem pojawić się tu. W Reverse Falls. Skąd to wiemy? Otóż od naszego sługi, demona snów - Willa Cipher'a. Razem z siostrą przyzwaliśmy go cztery lata temu. Od tamtego czasu jest naszym, że tak to ujmę: ,,sługą". Jest głównym zainteresowaniem mojej bliźniaczki. Pomaga jej spełnić najrozmaitsze techniki tortur fizycznych oraz psychicznych. Chcąc choć na chwilę zrzucić ze swych barków zadawany przez nią ból, stara się od czasu do czasu wykupić u nas swego rodzaju łaskę, a uczynić to może jakimiś ciekawymi informacjami, które - nawiasem mówiąc - dość rzadko się zdarzają. Tak też było w tym przypadku.

Wracając do tematu, dowiedzieliśmy się o przybyciu tej osoby zbyt późno, by ułatwić nam zadanie i przełożyć dzisiejszy festyn na jutro. Z tego co wiemy, mamy natychmiast rozpoznać tą osobę po jej dość ,,ciekawym" - jak to określił demon - wyglądzie. Według informacji Willa ma być odziana w czerwoną pokrytą kurzem bluzę, a na głowie ma mieć niebiesko-białą bejsbolówkę, w podobnym stylu do czapki Gideona Pines'a. No faktycznie ,,ciekawy" wygląd. Kiedy zapytałem, czy tym ,,niezwykłym przybyszem" ma być właśnie jeden z najbardziej znienawidzonych przeze mnie ludzi, zapłakany demon to tylko wzruszył ramionami i odpowiedział ,,Sam musi pan to stwiedzić". Oby to nie był ten grubas, bo inaczej już nigdy nie zazna naszej łaski.


#Pines

Byłem na szczęście już w połowie sprzątania. Powietrze wciąż było ciężkie, a kurz wirował bez ustanku. Pocieszenie było takie, że odkopałem już moje upragnione sprzed kilku godzin okno i nie musiałem oświetlać zawartości kartonów słabą latarką. Natychmiast otworzyłem okno i wystawiłem głowę na zewnątrz biorąc głęboki wdech powietrza. Cudowny zapach lasu natychmiast zastąpił mi ten wstrętny zapach strychu. Nigdy nie spodziewałem się, że będę tak cieszyć się otwartym oknem. W pomieszczeniu było odrobinę jaśniej i przyjemniej, dzięki porannemu światłu słońca.

Prócz okienka za górą pudeł, skrzyń - i innych bezwartościowych, zniszczonych gratów - znalazłem lustro. Było przykryte szarym od brudu, pogniecionym prześcieradłem, a rama lustra była całkowicie wyblakła i trochę porysowana. Samo szkło nie było porysowane i ogólnie gdyby nie rama i brak jednego z elementów od oprawy, to nadawałoby się do umieszczenia go w którymś z pokoi. Tym bardziej, że wydawało się niezwykle eleganckie i luksusowe.

Przesunąłem lustro w miejsce, w którym będzie mniej mi przeszkadzać i znów wziąłem się do roboty.


Było już południe, a ja wciąż nie skończyłem ogarniać tego cholernego strychu. Obawiam się, że nie wyrobię się do wieczora. Na początku szło mi całkiem sprawnie, głównie dlatego, że zawartość pudeł nie przekraczała dziesięciu przedmiotów. Jednymi z gorszych rzeczy były notatki wujka Forda - niby posegregowane i ogólnie: ład i porządek, ale tak naprawdę według podpisu kartonów i kartek opisujących w wielkim skrócie badania wydawały mi się bardzo nieistotne, a kiedy zacząłem się w nie wczytywać, niewiele z tego wydawało mi się do wyrzucenia. Ale i tak, przeglądanie tych kartek było zdecydowanie lepsze, niż szukanie pułapek i trafianie na pająki - na moje szczęście żaden pająk mnie nie ugryzł, a tylko jedna z niespodzianek na myszy zatrzasnęła się na moich bladych palcach zostawiając bolesną ranę, którą jak najszybciej i najciszej - by nie obudzić wujka Stanka - poszedłem odkazić do łazienki. Podniosłem jedno z wielu pudeł z jakimiś śmieciami i podążyłem z nim na dwór, żeby tam je zostawić Soos'owi, który ma wywieź te rupiecie na wysypisko lub coś w ten deseń jutro rano.

Gdy przechodziłem koło kuchni, mijałem Stanka i Forda, który wrócił dziś dużo wcześniej, niż się spodziewałem. Oczywistym jest, że razem z Fordem powróciły szeptane kłótnie pomiędzy bliźniakami. Już z początkiem naszego przyjazdu przekonaliśmy się wraz z Mabel, że te dwójkę najlepiej trzymać z dala od siebie.


Kiedy zostawiłem karton na zewnątrz i wróciłem na strych zabrałem się z powrotem do przekopywania następnych pudeł. Otworzyłem pierwszy lepszy karton, w którym były drewniane figurki, prezentujące kilka tajemniczych stworów w Gravity Falls, stary, podniszczony sweter, jakieś brzydkie rękawiczki oraz ciemną, drewnianą tarczę ze wzorkami na wierzchu - wiem, że zabrzmi to dziwnie, ale miałem wrażenie, że rozkazuje mi wpasować drewniany elemnt w brakujący element lustra. Oprócz tego wszystkiego było pełno starych zapisków - najpewniej od wujka Forda, ale pewności nie miałem, gdyż nie zdążyłem przyjrzeć się im dokładniej.

Podszedłem z brakującą częścią do lustra i umieściłem go na miejscu. Zerknąłem na lustro - prezentowało się o wiele lepiej z tym niewielkim detalem. Wystraszyłem się, kiedy chcąc się przejrzeć nie zauważyłem swojego odbicia. Delikatnie musnąłem lustro opuszkami palców: nie poczułem nic. Chciałem natychmiast cofnąć rękę, ale ani drgnęła. Spontanicznie, nie wiedząc co zrobić szarpałem się, a mebel zaczął się kołysać wraz z moim szamotaniem, a ręka jak była uwięziona, tak dalej jest. Serce zaczęło mi kołatać z nerwów.

,,Co robić?" tylko to jedno pytanie było obecnie w mojej głowie. Czułem, że gdy tylko zacznę wołać o pomoc, Stanek mnie zignoruje lub wyśmieje, bo dałem się tak podejść ,,zwykłemu" lustrze. Za to Ford zapewne znowu wyszedł z domu. Byłem zdany tylko na siebie.

Chciałem oprzeć się kolanem o przedmiot, przez co zapędziłem się w kozi róg. Wydawało mi się, że nic nie czułem, że dostałem z minuty na minutę tak po prostu chorobę typu HSAN* lub inne takie gówno.

Nagle usłyszałem nawoływania badacza z dołu.

- Dipper! - tylko tego brakowało...

- J-jestem na strychu! - odkrzyknąłem mu nerwowo. - Obecnie nie mogę zejść, wujku, ale jak tylko się uwolnię to przyjdę!

Wziąłem kilka głębokich wdechów na uspokojenie. Pomogło. Czekałem kilka chwil i znów pociągnąłem ręką w tył. Nic z tego. Dłoń jak była uwięziona, tak dalej jest. Nagle usłyszałem skrzyp drabiny prowadzącej na strych.

- Słyszałem, że Stanek zawlókł cię do roboty samemu - zaczął, gdy jeszcze mnie nie widział. - Potrzebujesz może pomocy? - spytał, po czym spojrzał na mnie.

Czułem na mojej twarzy i karku krople potu.

- Dipper - zaczął zbyt spokojnie, nawet jak na niego. - Skąd wziąłeś to lustro?! - krzyknął na mnie.

- Zna-znalazłem? - uśmiechnąłem się nerwowo,

- Coś ty, dziecko, zrobił? - kiedy tak krzyczał, miałem ochotę natychmiast się ulotnić.

- Nie było kartki z napisem ,,nie dotykać" - mruknąłem w odpowiedzi.

- Dziecko... ty nie wiesz, jak poważny błąd uczyniłeś - wujaszek wydawał się być zdecydowanie bardziej zdenerwowany tą całą sytuacją niż ja. Wydawał się być blady jak ściana.

- Wujku? - zawołałem pytająco.

- Dipper, posłuchaj, to lustro jest portalem do innego wymiaru. Gdy raz się tam dostaniesz przez jeden portal, musisz znaleźć inny. A znalezienie go równa się prawie że zeru.

- No to na co czekamy?! Trzeba jak najszybciej zbić to lustro czy coś, żeby mnie uwolnić! - znów rozpocząłem swoją szamotaninę.

- T-to tak nie działa, gdy raz zaczniesz przez niego przechodzić musisz to skończyć. Ty zacząłeś, więc musisz wejść już do tamtego wymiaru w całości. - powiedział załamany marszcząc czoło.

Po usłyszeniu tego miałem ochotę płakać. Gdyby nie to, że było mi zwyczajnie w świecie wstyd przed rodziną okazać słabość, zapewne bym to zrobił.

- Dipper - podszedł do mnie.- Trzymaj, może ci się przydać - wyciągnął ze swojej torby dziennik, który ode mnie pożyczył dzisiaj rano. - Niestety, nie mogę ci bardziej pomóc. Posłuchaj, Dipper, w tamtym świecie, z tego co mi wiadomo, jest podobne miasteczko do Gravity Falls, nie możesz za nic w świecie go opuścić, nie wiadomo, co się wtedy może stać. Rozumiesz? - po tych słowach przytulił mnie, a ja odwzajemniłem ten gest jedną ręką, starając się nie łkać. - Nie chcę cię stracić, chce mieć jeszcze nadzieję, na zobaczenie ciebie.

- Nie martw się, Fordzie - chciałem zabrzmieć jak najbardziej dorośle. - Wrócę, a do tego czasu pilnuj Mabel i Nabokiego za mnie, dobrze?

Puścił mnie i tylko kiwnął mi głową na potwierdzenie. Wziąłem głęboki oddech i powoli odchodząc wypowiedziałem tylko te słowa:

- Do zobaczenia, wujaszku, druga strona lustra na mnie czeka... - i znalazłem się na polanie w lesie.


________________

*Dziennik - Bill w serialu go spalił, jednak ja postanowiłam zachować koncepcje z posiadaniem przez Dippera dziennika
Zapraszam na mojego wattpada: Saksoia

Cześć Wszystkim! I jak Wam się podoba wstęp? :D Jeśli macie jakieś zastrzeżenia, to nie obawiajcie się pisać! Też jestem człowiekiem, a zależy mi na tym, aby jak najwięcej osób dawało jakieś rady! Buźka!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz